piątek, 24 sierpnia 2012

Ramonka z maryśką wśród czerwonych maków


Jadąc do pracy podmiejską kolejką przeczytałam w „Metrze”: „Sąd w Grodzisku Wielkopolskim ukarał wczoraj naganą sześć osób, na których działkach rosło parę krzaczków maków.” Na działce pani prezes Rodzinnego Ogrodu Działkowego w Rakoniewicach wytropiono aż dwie rośliny! I postawiono zarzuty: nielegalna uprawa maku niskomorfinowego. No nic dziwnego, przecież pani działkowiec (działkówka? działkarka? działkowniczka?) mogłaby wyprodukować opium. Pani działkówka uparcie twierdzi, że to samosiejki. Kręci :)

W tej sytuacji należałoby ukarać przede wszystkim sprawcę tego niecnego czynu czyli wiatr bezczelnie roznoszący nasiona roślin. A może do ogródka pani działkarki nasiona podrzucili zawistni sąsiedzi, a potem napuścili policję? W końcu nic tak Polaka nie cieszy jak nieszczęście bliźniego.

Jak się bronić przed tak podstępnymi czynami? To proste: chować ogródek pod moskitierą. Można by to zapisać w Ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Przykryjmy również łąki, lasy, a nawet torowiska. Przecież mieszkańcy Trójmiasta wiosną mogą cieszyć oczy czerwonymi, makowymi kobiercami, rozciągającymi się m.in. wzdłuż torów, w samym centrum miasta. Rzecz jasna nie tylko w Trójmieście. I policja tego nie widzi? Nie ściga? Za szablę nie chwyta? Nikt nie donosi o tym odrażającym czynie stróżom prawa? PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. powinny usłyszeć zarzuty za propagowanie narkomanii, chyba... że to tajny sposób na zdobycie funduszy, żeby polska kolej w końcu zaczęła przypominać kolej, a nie złomowisko mknące po szynach w „zawrotnym” tempie. W takim wypadku należy się medal za zaradność. Warto też wziąć pod lupę Lasy Państwowe. Leśnicy chyba mają w nosie czy bezbronne dziecię znajdzie w lesie kwiatek z czerwonymi płatkami. I zakazać dobranocki „Makowa panienka” - pokolenie PRL-u wychowało się na niej i skutkiem są m.in. tworzone prawne absurdy.

Sytuacja na wielkopolskich działkach śmieszy tym bardziej, że – jak kraj długi i szeroki – wszyscy dyskutują o tajemniczej przesyłce zamówionej (?) przez Ramonkę, psinkę – narkomankę piosenkarki Kory. Cóż, prokuratura, która przyznaje w mediach, że trudno będzie udowodnić, że pies oczekiwał na przesyłkę z maryhą, śmieszy i przestrasza. Kora z 3 gramami ziela w ręku to też zagrożenie społeczne.

Nie słyszałam, żeby w Wielkiej Brytanii problemem numer jeden była maryśka. Dlaczego wspominam o tym kraju? W trakcie toczącej się u nas od lat dyskusji na temat maryhy, w 2010 r. przykuł mój wzrok sklep w Londynie (na zdjęciu). Ech... cywilizacja. Czy w polskiej siermiężnej rzeczywistości nie ma poważnych problemów do rozwiązania?

Z jednej strony - prawo jest po to, żeby go bezwględnie przestrzegać, bo tylko wtedy może być skuteczne. Z drugiej strony – co za tęgie głowy stworzyły prawo, zgodnie z którym można karać ludzi za dwie makówki – samosiejki w ogrodzie lub za kilka gram ziela? To dlaczego nie karać za posiadanie pół litra wódki lub paczki papierosów? Żeby było jasne – twarde narkotyki powinny być bezwględnie zakazane.