piątek, 7 marca 2014

Instrukcje z lupą...

"Przepraszam, czy ma pani lupę?" - wściekła zapytałam, najgrzeczniej jak umiałam, sprzedawczynię w sklepie. Młoda kobieta w okularach popatrzyła na mnie z politowaniem (poczułam się jak ślepa mumia, co uciekła z grobowca), po czym pewna siebie wzięła butelkę, którą trzymałam w ręku...

Po chwili przysuwania i odsuwania od siebie literek na etykietce, wyraz politowania znikł z jej twarzy. "Też nie mogę przeczytać, choć od niedawna mam nowe, świeżo dobrane okulary. Może to dobry pomysł z tą lupą? Jutro przyniosę i niech leży na w razie czego".
W sklepie szukałam jakiejś wódki czy likieru na miodzie, żeby w przyjemny sposób podleczyć przeziębionego małżonka. Gorąca herbatka z taką "wkładką" jest przyjemniejsza w spożyciu niż łykanie tabletki polopiryny, a efekt rozgrzewający znacznie lepszy. Jedyne coś, co by się ewentualnie nadawało, to "małpka" "Balsamu kresowego" – napis większymi literami "smak korzennych przypraw" mógł sugerować obecność miodu. Próbowałam sprawdzić moje przypuszczenia, ale pokonała mnie rzeczywistość, choć normalnie radzę sobie bez okularów. Flaszka: pojemność 200 ml, wysokość 17 cm i – UWAGA – WYSOKOŚĆ LITER NA ETYKIECIE: 1 mm. Znaczy 1 mm miały duże litery, bo małe siłą rzeczy były mniejsze. Po co ta etykietka, skoro nie można przeczytać? A może producent chce coś ukryć?


Ze wspomnianą polopiryną rzecz ma się podobnie – przynajmniej jeśli chodzi o reklamy telewizyjne. Czy widzicie tekst zajmujący 3/4 obrazka (patrz niżej)? Znów małe literki – chyba, że ktoś ma telewizor na całą ścianę to będą większe, ale nawet wtedy nie ma szans przeczytać składu, wskazań i przeciwwskazań, bo pokazywanie tych literek trwa 2 sekundy. Nie, nie zgaduję. Zmierzyłam. I tak oto dla dobra pacjentów jakiś czas temu prawnie nakazano podawanie tego typu informacji przy reklamach leków. Producenci podają, kupujący leki i tak nie przeczytają, bo nie mają jak, a twórcy prawa zadowoleni i śpią w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.


W przypadku pożyczek twórcy prawa popisali się tak samo znakomicie, jak w przypadku leków. Jako przykład tym razem reklama prasowa. Wiecie jakiej zazwyczaj wielkości są reklamy prasowe? Takiej też. No to spróbujcie przeczytać ile wynosi RRSO dla tej pożyczki i pozostałe informacje wymagane prawem. To te dwie czarne kreski pod numerem telefonu. Zamysł (tak jak w przypadku leków) dobry, ale co z tego? Wyszło jak zawsze.


O ile mogę sobie jakoś wytłumaczyć (z punktu widzenia reklamodawcy) te mikroliterki w przypadku pożyczek (jeszcze ktoś by się zniechęcił, gdyby przeczytał), to nie rozumiem sensu małych literek w przypadku "Balsamu kresowego". Treść małymi literkami brzmi: "łączy w sobie delikatny smak suszonych owoców, szlachetność aromatu korzennych przypraw oraz ciepłą barwę karmelu" i coś o kunszcie i tradycji gorzelników. I zupełnie już nie rozumiem sensu ulotki z ofertami sprzedaży mieszkań. Ta poniżej jest formatu A5 (14,8 cm na 21 cm). Literki w opisach ofert również mają 1 mm. To pozorna oszczędność miejsca, a w praktyce antyreklama. Sztuka sztuką, życie życiem...