Jak
można zabrać rodzicom wyczekanego, wymarzonego niemowlaka, bo nie
mają samochodu i wyremontowanej łazienki ???!!! Niestety
obejrzałam wiadomości w TV. I absurd sytuacji po prostu mnie dobił.
Państwo
Persowie z Rozwadzy od dawna marzyli o dziecku. Dopiero za trzecim
razem się udało (wcześniej dwa poronienia). Fakt, że żona jest
chora na porażenie mózgowe i raczej niewiele przy dziecku pomoże.
Można dyskutować, czy w ogóle powinni decydować się na dziecko.
Ja bym się na to (w tej sytuacji) nie zdecydowała, ale to ich
decyzja. Z materiału filmowego wynika, że chyba świadomie podjęta.
Mąż nie dość, że opiekuje się żoną, to na dodatek – jak
zrozumiałam z reportażu – chce córkę Natalkę wychowywać. Po
narodzinach dziecka, systematycznie odwiedzając córkę i
żonę w szpitalu, uczył się jak pielęgnować niemowlę - co
wyraźnie potwierdza personel szpitala, również w opinii dla sądu.
Czy tak postępuje nieodpowiedzialny ojciec?
Jednak
ordynator oddziału patologii noworodka stanął na wysokości
zadania zawiadamiając sąd (być może względy medyczne). Sąd tym
bardziej zachował się odpowiedzialnie – odebrał dziecko rodzicom. Umieścił je w rodzinie zastępczej. Dlaczego sąd
nie nakazał opiece społecznej zorganizowania pomocy, by dziecko
mogło być z rodzicami? Zatroskani pracownicy opieki społecznej
mówią, że jakieś pół roku i dziecko być może wróci do
rodziców. „Kurator postawił warunki. Dziecko wróci do
biologicznych rodziców, ale najpierw w mieszkaniu państwa Persów
trzeba wyremontować łazienkę i zrobić ogrzewanie, a pan Mariusz
musi kupić samochód, by mógł wozić żonę na rehabilitację, a
córkę na konsultacje medyczne. Na Natalkę czekają kołyska,
ubranka i kochające serca rodziców, ale czy to przekona sąd - nie
wiadomo” - czytamy na
http://www.tvp.pl/opole/aktualnosci/spoleczne/co-z-natalka/8766843
(tam też cały materiał).
Samochód?
Czy ktoś wcześniej zapytał Państwa Persów jak sobie radzą bez
samochodu, skoro żona jest praktycznie przykuta do łóżka? Aż
dziwne, że sąd nie nakazał rozwodu.
Dlaczego
opieka społeczna nie zaproponowała pomocy z prawdziwego zdarzenia,
czyli opiekunki, a wcześniej pomocy w remoncie tej cholernej
łazienki i w zrobieniu ogrzewania? Bo nie ma takich możliwości? To
gdzie jest państwo polskie, które ustami premiera i ministrów tak
płacze, że nie przybywa nam obywateli? Że niby Polacy mają mnożyć
się na potęgę, ale o to, żeby dzieci miały co jeść mają
martwić się już sami rodzice, zarabiając jakieś marne grosze? Bo
tak zarabia większość społeczeństwa.
Gdzie
w tym wszystkim jest nasz Kościół miłosierny nawołujący do
mnożenia się jak króliki (przecież antykoncepcja jest be)? Nie
pomógł? Nie zapewnił szczęścia narodzonej? Że nikt nie zwrócił
się do Kościoła w tej sprawie? Przecież chyba już w każdym
szpitalu jest ksiądz. Nie widział? Czy bezczynne patrzenie na
zabieranie upragnionego dziecka rodzicom jest etyczne? Czy to może grzech zaniechania?
Dlaczego
ojciec Natalki nie może – zdaniem sądu – sam opiekować się i
żoną, i córką? A dlaczego samotne matki mogą? I nikt nie pyta,
czy sobie poradzą? Czy mają za co żyć? Dlaczego ofiary gwałtu mają na siłę rodzić
dzieci i – rzecz jasna - kochać je i utrzymywać? Dlaczego skoro w
„normalnej” rodzinie (normalnej – w sensie żona nie jest
przykuta do łóżka), może urodzić się dwunaste czy szesnaste
dziecko, by zostać kolejnym klientem opieki społecznej, to sąd w
tej sytuacji nie stawia warunku: kupicie samochód albo odbierzemy
wam dziecko?