poniedziałek, 6 stycznia 2014

Nie każdy lekarz chce wyleczyć

Zbyt często odnoszę zapewne słuszne wrażenie, że koncerny farmaceutyczne i współczesna medycyna okradają ludzi z pieniędzy i zdrowia uniemożliwiając im tańsze i skuteczniejsze leczenie. Nie teoretyzuję. Niżej kilka przykładów. 

Najpierw film dokumentalny. Trochę trwa, ale warto znaleźć 1,5 godz. i obejrzeć cały. Daje do myślenia. W sumie trzyma się to kupy. Logiczne, że nieprzetworzone jedzenie jest zdrowsze – widać dlatego wiele osób lepiej się czuje po zjedzeniu góry surówek. I niech nikt nie mówi, że tak jeść się nie da, bo co jedli ludzie zanim "wynaleziono" ogień?




Od kilku dni córka żywi się jedzeniem wegańskim, nieprzetworzonym. Dużo paliła. Trzeciego dnia zapaliła papieroska i zgasiła po dwóch machach. Stwierdziła, że rozbolała ją głowa i zrobiło się jej niedobrze. Wyniosła popielniczkę z pokoju… Czekam na dalsze efekty.
Warto też poczytać o terapii Gersona i jej polskiej wersji: diecie Ewy Dąbrowskiej.

Mąż miał zmiany czerniakowate – kilka narośli o średnicy nawet 1 cm. Lekarze proponują wycięcie zmian. Szukamy czegoś mniej inwazyjnego. Mąż odkrywa sok z noni i migdały. Szukamy w aptekach – trafiliśmy w dobry czas: po wielu latach wojny przemysłu farmaceutycznego przeciwko wprowadzeniu soku noni do aptek, w końcu można go kupić bez problemu. Działa na układ odpornościowy na tyle go wzmacniając, że organizm jest w stanie sam poradzić sobie z wieloma chorobami. Mąż od dwóch lat codziennie łyka noni i zjada ok. 20 migdałów (więcej nie można, bo zaszkodzą). Miejsca zmienione chorobowo nawilżał też oliwką z migdałami. Nawilżał, bo po pół roku takiej kuracji narośle zniknęły. Bez wycinania i trucia się chemią. Na dodatek koszt noni (litr za ok. 40 zł – starcza na miesiąc) trudno jest porównywać do setek złotych zostawianych w aptekach przy byle chorobie, nawet zwykłym przeziębieniu. Swoją drogą nie pamiętam, kiedy mąż ostatnio jakkolwiek chorował.  

Moja mama ma już sporo lat i – wiadomo – zdrowie coraz słabsze. Kolejna porcja badań i diagnoza: grozi pani cukrzyca – za wysoki poziom cukru. No i recepty na leki za grube pieniądze. Przy jej emeryturze to każdy wydatek jest zbyt duży, a i tak co miesiąc wykupuje siatkę leków na różne choroby. Prosto od lekarza poszła na swój ulubiony rynek. Spotkała znajomą, która poradziła jej herbatkę z fasoli. Mama wierzy lekarzom, ale ma też zdrowy rozsądek. Dlaczego nie miałaby spróbować czegoś innego? Przecież fasola nie powinna zaszkodzić. W aptece zapytała czy jest coś takiego jak „herbatka z fasoli”. Było. Kupiła za ok. 5 zł. Wypiła jedną herbatkę rano, drugą po południu. Zmierzyła poziom cukru. Spadł tak bardzo, że mama pija teraz tylko jedną herbatkę dziennie. Cukier w normie, recepta do dzisiaj nie została wykupiona. Kolejna wizyta u lekarki, która ją przepisała. „O, jakie dobre wyniki! Lekarstwo pomogło” – ucieszyła się lekarka. „Nie wykupiłam, bo nie było potrzebne. Słyszała pani o herbatce z fasoli?” – zapytała mama. „No słyszałam…” „To dlaczego nie poradziła mi pani, żebym jej spróbowała?” Cisza… Bo przemysł farmaceutyczny by nie zarobił?

Od lat miałam problemy z bardzo pocącymi się stopami. Były śmierdzące, a skóra jakaś taka „powyżerana”. Diagnoza: grzybica. Jedna maść na receptę, druga, trzecia… Zawsze było przez chwilę lepiej, a potem wszystko wracało do punktu wyjścia. Odkryłam srebro koloidalne. Też już dostępne w aptekach. Posmarowałam kilka razy i mam w końcu spokój – moje stopy wyglądają i pachną normalnie. Srebro koloidalne było skutecznie stosowane zanim wynaleziono antybiotyki. Czy jakiś lekarz je zaleca, choćby alternatywnie, w czasach kiedy wszyscy łapią się za głowy, bo jemy za dużo antybiotyków? Po co? Przecież antybiotyki są droższe i łatwiej na nich zarobić. 

W czasach licealnych poznałam jaskółcze ziele. Kolega miał kurzajki na ręku. Co proponują lekarze w takim wypadku? Wymrażanie, wypalanie, wycinanie. Jego babcia poradziła mu jaskółcze ziele. Niepozorne krzaki rosną np. pod płotem czy murkiem. Z ułamanej gałązki wycieka żółty sok którym wystarczy smarować kurzajkę. Po kilku dniach kolega miał „czystą rękę”. Szybko, bez bólu i nawrotów. Ta wiedza później wiele razy przydawała mi się w leczeniu moich bliskich. Zawsze skutecznie. 


                                             Jaskółcze ziele              Fot. babadziwo007

Do czego zmierzam? Nie umniejszam wielu osiągnięć medycyny. Zioła nie zastąpią np. przeszczepu nerki. Może jednak w wielu przypadkach nie byłby on potrzebny, gdyby dać wybór? Gdyby powszechnie mówić o tzw. medycynie niekonwencjonalnej zamiast udawać, że tylko chemiczne lekarstwa i skalpel są skuteczne? No ale wtedy koncerny farmaceutyczne mogłyby zbankrutować, więc bronią się przed tym kosztem zdrowia, a może i życia zwykłych ludzi.