poniedziałek, 2 grudnia 2013

Pies – ekologiczna alternatywa dla samochodu

Horrendalne ceny benzyny powodują lawinowy wzrost fantazji moich rodaków. A przede wszystkim wymuszają ekologiczny sposób życia :)

Do niedawna punktem honoru i wyznacznikiem zamożności każdej rodziny (singielek i singli też) było posiadanie samochodu. Nieważne czy był on stary czy nowy, czy był używany codziennie (bo stać na benzynę) czy nie. Być może dlatego nasi sąsiedzi kilka lat temu kupili sobie autko.

Z perspektywy naszego trzeciego piętra, a właściwie z perspektywy naszego balkonu, mimowolnie od dawna obserwujemy to cudo. Stoi sobie na chodniku, pod oknem swoich właścicieli. Stoi dość uporczywie, bo przez niemal cały tydzień. W sobotę sąsiad wychodzi dumny niczym paw przed blok i myje, pucuje, poleruje to swoje cacuszko. Czekam kiedy zacznie się przytulać czule do maski, a może nawet obdarzy buziakiem np. w lusterko. Po tym sobotnim rytuale wraca do domu, a autko nadal dzielnie moknie pod jego oknem. Aż w końcu przychodzi ten wielki dzień. Przychodzi niedziela. Rodzinka odpicowana w swoje najpiękniejsze ubranka, z podniesioną głową wychodzi przed blok, rozgląda się czy sąsiedzi widzą tę chwilę triumfu, chwilę podziwia tę swoją chlubę, po czym wsiada i odjeżdża. Po godzinie lub dwóch wracają. Wysiadają i autko ma spokój do następnej niedzieli.

Kiedyś wybraliśmy się na spacer. Trasa wiodła obok kościoła. I zagadka została rozwikłana. Sąsiedzi mają samochód po to, żeby co niedzielę zajechać z fasonem przed kościół. No i zapewne po to, żeby pochwalić się rodzinie i znajomym.

Uprzedzam pytania: do kościoła jest 20 minut na piechotę :) a w tejże rodzinie wszyscy są sprawni ruchowo – żadne chodzenie o kulach, ani poruszanie się na wózku inwalidzkim. Żeby dostać się do pracy – biegną dzielnie do autobusu.

I oto galopujące ceny benzyny być może przyniosą im wybawienie od towarzyskiego obowiązku posiadania autka, bo być może zmienia się w końcu mentalność. Oto niektórzy potrafią już zrezygnować z samochodu i przyjechać do sklepu wierzchem, na psie :) Skoro w filmie "Sami swoi" Wicia (Witek) mógł przyjechać wierzchem na kocie, to dlaczego dzisiaj nie można na psie?

                                    Fot. babadziwo007

Dodam tylko, że bywają sytuacje, kiedy moja rodzina jest uznawana za dziwaków, bo od kilkunastu lat z premedytacją nie mamy samochodu. Nie mamy takiej potrzeby. Tam gdzie musimy dotrzeć – jedziemy komunikacją miejską. A przede wszystkim nie lubimy być pionkiem w grze drogowej, gdzie ten kto jedzie zgodnie z przepisami jest postrzegany jako łamaga i nieudacznik. Poza tym jak idziemy na imprezę, to nie musimy kłócić się o to, kto dzisiaj wypije szklaneczkę albo dwie, a kto siedzi smutny o suchym pysku :)