środa, 21 sierpnia 2013

Amber Gold: skarbówka niewinna z przepracowania...



Bue he he he.... Że niby mamy państwo prawa. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku właśnie rozgrzeszyła urzędników skarbówki w sprawie Amber Gold z powodu „ponadnormatywnego obciążenia pracą i jej wykonywaniem w zastępstwie innych, nieobecnych osób”.

Idąc tropem przepracowania...
Czy kierowca autokaru, który po 12-godzinach za kółkiem spowoduje wypadek w którym zginie 20 osób, też zostanie rozgrzeszony, bo był przepracowany?
Czy chirurg, któremu ręka się „omsknie” i pacjent zostanie kaleką, zostanie rozgrzeszony, bo nie było zmiennika i dlatego nie poszedł odpocząć, tylko ratował komuś życie?
Czy kasjerka w supermarkecie lub księgowa, której pomylą się nominały banknotów lub rzędy cyferek, czego skutkiem będzie strata firmy może liczyć na poklepanie po plecach przez szefa i usłyszy: „rozumiem, jest pani przepracowana”.
Czy dziennikarz, któremu zupełnie „rozbiegną się zajączki” – oczywiście z przepracowania – przy okazji pisania tekstu dotyczącego prokuratury, może później liczyć na wyrozumiałość tejże prokuratury?


                               Dla maluczkich skarbówka jest bezwzględna, 
                               dla ustosunkowanych to tylko strach na wróble. 
                               Fot: babadziwo007

Urzędnicy skarbówki  w sprawie Amber Gold byli tak przepracowani, że przez lata przymykali oko na na tzw. „otwarcie obowiązku w podatku dochodowym od osób prawnych”. To już chyba całkiem ze zmęczenia na oczy nie widzieli, skoro nie zauważyli braku podpisu osób uprawnionych do działania w imieniu spółki, a mimo to zarejestrowali spółkę o słynnej nazwie Amber Gold. Urzędnicy jakby zupełnie nie zauważyli braku kopii umów rachunku bankowego spółki. Stwierdzono także „bezczynność organu podatkowego” w zakresie egzekwowania terminowego składania deklaracji podatku VAT i zeznań CIT. Ale tak to już jest, że przepracowany urzędnik musi być bezczynny, żeby odpocząć w pracy. No i to wszystko - zdaniem prokuratury - nie miało żadnego wpływu na taki drobiazg, że ponad 11 tys. osób straciło oszczędności życia. Przecież były to tylko zaniedbania urzędników skarbówki.
Czy taki zwykły Kowalski, który nie ma sztabek złota, może spóźnić się ze złożeniem deklaracji wszelakich i zapłatą podatku? Nie, bo dla przeciętnego Kowalskiego urzędnicy skarbówki zawsze mają czas i są dostatecznie wypoczęci, by wyśledzić każde, choćby niezamierzone uchybienie. A prokuratura ochoczo pomoże go ścigać.
Kilka lat temu, jako praworządny obywatel złożyłam roczny PIT. Ponieważ zagmatwanie formularza do rozliczeń było wtedy jeszcze większe niż teraz, kwity wypełniła mi księgowa. Niewiele czasu minęło, kiedy dostałam wezwanie do stawienia się w skarbówce. Rzecz jasna tak sformułowane, że poczułam się jak przestępca. Kiedy w skarbówce znalazłam w końcu właściwy pokój i panią, która mnie wezwała do tego karnego raportu, ta od progu zaczęła na mnie po prostu wrzeszczeć - jak wredny nauczyciel na pierwszoklasistę. Kiedy udało mi się dopytać o co chodzi – okazało się, że wszystko w rozliczeniu się zgadza, ale pomyliły się rubryczki... Dzielna pani ze skarbówki zdemaskowała przestępcę. Widać akurat była wypoczęta.