Dawno,
dawno temu, za górami, za lasami, żeby być znanym trzeba było coś
osiągnąć, coś potrafić, coś sobą reprezentować. Dzisiaj
wystarczy zdobyć tytuł świra roku, albo być serem :)
Internet.
Błogosławieństwo i przekleństwo. Potrafi zniszczyć to, co piękne
i wartościowe (ach, te komentarze internautów). Potrafi też z
niczego zrobić „COŚ”. Kogo i co internet wykreował na gwiazdy?
Przykładów może być wiele. Moje roztrząsania zawężę do
czterech.
Gwiazda
numer jeden - dojrzewający
brytyjski ser cheddar.
Fot: www.wikipedia.org
Gwiazda internetu w 2009 r. Już wtedy zjawisko to po prostu mnie zafascynowało. Transmisja dojrzewania sera - 24 godziny na dobę przez kilka miesięcy - ściągnęła przed monitory komputerów ponad milion osób na całym świecie. „Do początku lutego ser zyskał fanów ze 119 krajów. Oglądalność przekroczyła dziś rano milion. To prawdziwe wyzwanie dotrzymać serowi kroku i nadążać za zainteresowaniem, jakie wzbudza” - powiedział wtedy rzecznik firmy, która obsługiwała stronę www.cheddarvision.tv. Wiadomość podała PAP/Reuters. „Ser cheddar dojrzewający przed kamerą ściągnął widzów od Albanii po Nową Zelandię, choć największą liczbę wielbicieli ma w Stanach Zjednoczonych. Właśnie z USA pewna szkoła nadesłała rysunki dwóch krokodyli do pilnowania sera.”
Cóż,
obserwowanie dojrzewania sera jest pasjonujące. Ta wartka akcja. Te
zmieniające się, dynamiczne obrazki. I te miliony fanów wgapiające
się w ser...
Nieco bardziej dynamiczna akcja dzieje się w przypadku kolejnej gwiazdy internetu – cukiernika Gracjana Roztockiego, znanego z tego, że jest znany.
Gracjan
Roztocki zaśpiewał „kultowe dzieło” pt. „Mój internet”.
Sam o sobie – na swojej stronie (gracjanroztocki.pl) –
pisze tak: „Od
2008 roku jestem gwiazdą internetową. Występowałem w telewizji, w
radiu, w reklamach, na koncertach, a moje obrazy wystawiałem na
wystawach zbiorowych. Dostałem nagrodę Świra 2009 w kategorii
Internet oraz nagrodę PinOskary 2010 jako osobowość PinoTV. Pisały
o mnie gazety, czasopisma i portale internetowe.”
Kim
jest ta gwiazda internetu? Posłuchajcie i przypomnijcie sobie:
http://www.youtube.com/watch?v=91PNPHZiN-I
Nadmienię, że ten kawałek obejrzało niemal
700 tys.
osób. Ciekawe jakie były komentarze, skoro – cytuję - „Dodawanie
komentarzy do tego filmu jest wyłączone”. Dla tych, którym nie
chce się słuchać całości - fragment twórczości:
„Kocham Ciebie , mój Ty drogi,mój Ty wielki i światowy internecie,
Jesteś
dobry i praktyczny nawet w lecie ,
Internecie
,mój Ty bliski,mój jedyny,dobry,wierny przyjacielu ,
Ma
Cię wielu,bardzo wielu,
Kocham
Ciebie przyjacielu.
Ref.
Internet,internet,łączy
ludzi,ludzi.
Internet,internet,łączy
ludzi,ludzi.
Internet,internet,internet,łączy
ludzi,ludzi.
Internet,internet,łączy
ludzi,ludzi.
Internet.”
Kolejny przykład osoby znanej z tego, że jest gwiazdą to Jolanta Rutowicz. Zaistniała – jeśli się nie mylę - dzięki telewizyjnemu programowi Big Brother. Program ten jakichś specjalnych umiejętności nie wymaga, oprócz jednej, jak to w reality show: trzeba umieć skupić na sobie uwagę telewidzów. Pani Jolanta robiła to bardzo skutecznie. Według wikipedii średnia oglądalność programu wynosiła w tygodniu 4,5 miliona widzów, a nagroda za zwycięstwo w polskiej edycji wynosiła 500 000 zł. Czwartą edycję wygrała właśnie pani Rutowicz. Otworzyło jej to drogę na salony. Była zapraszana do różnych programów, ale jako kto? Jako osoba znana z tego, że jest znana. Na swojej stronie internetowej (www.jolantarutowicz.com), jako jeden z trzech głównych newsów zamieściła ten zatytułowany: „Jolanta Rutowicz Świrem Roku 2009”.
W
wywiadzie dla Super Stacji z 2011 r. stwierdziła, że wcześniej
zajmowała się modelingiem, ale po udziale w Big Brother media
wykreowały ją na kogoś innego, wszystko poszło w zupełnie innym
kierunku. „Jestem w szoku, że taka głupota się sprzedała. W
każdym wywiadzie robiłam sobie jaja z ludzi, a wszyscy to kupowali.
Jak to oglądałam – strasznie się śmiałam, że tak potrafiłam
to odegrać. Skoro były z tego pieniądze – czemu nie? Naprawdę
jestem zupełnie inna.” - mówiła w studio Super Stacji.
Jeśli
tak jest, to znaczy, że pani Jolanta jest świetną aktorką, a
społeczeństwo i media nie potrzebują prawdziwych autorytetów, nie
potrzebują ludzi, którzy są znakomici w tym co robią, ale
najzwyczajniej w świecie potrzebują zgrywusów.
Chyba znakomitym tego przykładem jest Krzysztof Kononowicz, który w 2006 r. startował w wyborach na prezydenta Białegostoku, uzyskał 1676 głosów, co dało mu szóstą pozycję.
Jako
powszechnie znane powiedzonko do dzisiaj funkcjonuje określenie
„żeby nie było niczego”, a jest to fragment wypowiedzi
wyborczej Kononowicza, która brzmiała tak:
„żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby
nie było niczego”. Wizerunek pana Krzysztofa (ach ten turecki
sweterek i czapka uszanka), dość nieporadne
wypowiedzi i fakt, że startował w wyborach na prezydenta
wystarczyły, by media i Internet zrobiły z niego gwiazdę. Był
gościem niby-poważnych programów informacyjnych, m.in. w TVN
(Fakty), Polsat (Wydarzenia) i TVP1 (Wiadomości). Pisały o nim
największe portale. A ludzie – chyba dla zgrywy – wrzucali do
urn wyborcze kartki. Czy naprawdę w Białymstoku chcieliby mieć
takiego prezydenta?
Co jeszcze można zrobić dla zgrywy?