Reklama kosmetyków na
śmietniku to reklama czy antyreklama? A może chodzi o grzebanie w
śmietniku z pasją? Przedstawiam moją kolejną absurdalną fotkę.
Czy jest jakaś granica,
za którą nie zaatakują nas reklamy? Widać je wszędzie.
Zaśmiecają ulice miast, szpecą ładne elewacje domów, gazety
przypominają słup ogłoszeniowy, a nie miejsce przekazywania
informacji i opinii, w internecie niemiłosiernie atakują oczy, nie
dając się wyłączyć. Widywałam już reklamy w restauracyjnym,
lub pubowym kibelku, ale ta "reklama" umieszczona na
zardzewiałym śmietniku nie zirytowała mnie, tylko
rozśmieszyła.
Kogo ten obrazek zachęcił
do skorzystania z oferty reklamowanej stronki – łapka w górę, bo
może ja się mylę? Może reklamy powinny być przylepiane np. do
wszechobecnych na polskich chodnikach i trawnikach psich kup? Tani i
dostępny nośnik. W sumie duża przestrzeń do zagospodarowania :)
Takie reklamowe chorągiewki na długich wykałaczkach.
Ciekawe czy prowizja trafiałaby do psiaka, który ten nośnik
wyprodukował, czy do właściciela, który łaskawie, zgodnie z
polską tradycją, nie sprzątnął go? A może właśnie tu leży
rozwiązanie śmierdzącego problemu? Prowizja od firmy kosmetycznej,
bądź jakiejkolwiek innej, przeznaczana byłaby na sprzątanie po
pieskach?
Grzebmy więc w
śmietnikach w poszukiwaniu kuracji upiększających :)
Kosmetyki ze śmietnika :)
Za nowatorską formę przekazu reklamowego należy się odpowiednik
"Złotej maliny".
Fot. babadziwo007