Polak potrafi i –
wbrew pozorom - ma poczucie humoru. To dlaczego na pytanie "co
słychać?" nieustannie odpowiadamy lawiną narzekania?
Jesteśmy narodem
smutasów. Nie potrafimy cieszyć się nawet wtedy, kiedy naprawdę
jest z czego.
- Zośka wychodzi za mąż. – E... pewnie się rozwiodą.
- Śliczną masz sukienkę. – Aaa... stara jest, patrz tu ma nawet dziurkę.
- Co słychać? - A coś ostatnio zdrowie szwankuje, no i w pracy też niewesoło.
- Słyszałam, że dostałeś podwyżkę? - Taaa... ale co to za podwyżka, liczyłem na większą.
Rozmowy na spotkaniach z
rodziną, lub znajomymi też zazwyczaj krążą wokół narzekania na
życie, na świat, bo przecież u nas generalnie wszystko jest do
dupy. Ciekawe, czy Polacy którzy wyjechali z kraju, w którym
wszystko jest do dupy i znaleźli swoją nową ojczyznę, w której
wszystko jest wspaniałe, nadal narzekają, czy też może zaczynają
się czymkolwiek cieszyć? W nowej ojczyźnie wszystko zapewne jest
wspaniałe, bo inaczej po co wyjeżdżać z Polski?
Okazuje się, że mimo
wszystko są u nas jednostki, które nawet nieszczęście potrafią
obrócić w żart. Przykład znalazłam niedawno we Władysławowie:
Fot. babadziwo007
Przypuszczam, że z tego
sklepu, szczególnie w sezonie, kiedy we Władysławowie jest więcej
turystów niż mieszkańców, ginie całkiem sporo towaru. I co
właściciel na to? Zamiast straszyć, grozić, narzekać, oferuje
promocję :)