sobota, 1 lutego 2014

Telewizyjne déjà vu

Sobota wieczór. Mam ochotę obejrzeć jakiś film. Przeglądam program TV i dochodzę do jednego, jedynego sensownego wniosku: wszystkie TV mają do dyspozycji pulę może pięćdziesięciu filmów, które od lat puszczają w kółko. 

Wiele z nich widziałam 15, 10, 5 lat temu, a w ostatnim tygodniu miałabym okazję obejrzeć je z pięć razy. Co TV serwuje dzisiejszego wieczoru? "13. dzielnica: Ultimatum", "Nocne graffiti", "Nic śmiesznego", "Taxi 2", "Faceci w czerni", "Cztery wesela i pogrzeb", "Blues Brothers", "Tato", "Terminator 3: bunt maszyn", "Iron Man 3", "Czas surferów", "Spider-Man 3", "Gliniarz z Beverly Hills", itp., itd., itp. Do tego dodajmy powtarzane "w trupa" lepsze i gorsze seriale, z wyjątkami - miałka papka. Powyższy przegląd obejmuje również kanały filmowe!!! 
Każdy z tych filmów widziałam już kilka razy, a miałam okazję kilkadziesiąt razy. Rozumiem, że we wszelkich TV rządzi logika inżyniera Mamonia z "Rejsu": "Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę." Ale ile razy można oglądać o samo? 
Za to w nocy, kiedy ludzie zazwyczaj śpią, bo rano wstają do roboty, można zobaczyć prawdziwe perełki. Wszystkie filmy Piotra Matwiejczyka zobaczyłam właśnie w nocy. Rozumiem, że jako "zapchajdziury", bo - na logikę - wtedy TV ogląda tylko garstka widzów. Szkoda, bo to naprawdę wartościowe filmy, mimo, że niskobudżetowe. A kto powiedział, że film z hollywoodzkim budżetem jest lepszy? 


Piotr Matwiejczyk to amator, niezależny filmowiec, w swoich filmach jest scenarzystą, reżyserem, montażystą, producentem, kierownikiem produkcji, operatorem, aktorem. Wiele filmów zrealizował ze swoim bratem Dominikiem. To perełki z dużym dystansem do świata i specyficznym poczuciem humoru. Bardzo dobra obserwacja prawdziwego życia. Zagrali w nich m.in. Emilian Kamiński, Paweł Wawrzecki czy Robert Makłowicz. Filmy Matwiejczyka to m.in.: "Homo Father", "Piotrek trzynastego", "Pamiętasz mnie?" czy - kultowy dla mnie - "Kup teraz". Taka sytuacja z "Kup teraz": Makłowicz robi sekcję zwłok, którą obserwują studenci. Wyjmuje z ciała nieboszczyka wątrobę i tłumaczy: "Wątróbka czyli wątroba. U wielu nacji przypomina ona ser szwajcarski, szczególnie u Polaków i Rosjan. Mamy tu do czynienia z pięknym okazem. Kroimy wzdłuż, używając do tego ostrego noża. W tym wypadku skalpela. Najpierw zdejmujemy błonkę ochronną i tniemy w małe kawałeczki. Najlepiej w kosteczkę lub długie, cienkie paski. (...) Jelita mieszczą się w dolnej części brzucha. Jelita to bardzo ważny element sztukli wędliniarskiej. Służą one do wyrobu wędlin (zbliżenie na twarz nieboszczyka). No, może nie te jelita... (...) Apropos krwi: krew też się przydaje. Do kaszanki."
Inny przykład filmów, które można obejrzeć tylko w nocy: "Królestwo" Larsa von Triera. Serial tak różnorodny, że w programach TV raz określany był jako czarna komedia, innym razem jako horror, dramat czy dreszczowiec. Trudno to opisać. To trzeba zobaczyć. Film budzący skrajne emocje, bo von Triera albo się kocha, albo nienawidzi. W jego "Przełamując fale" prostytutka w finałowej scenie idzie do nieba, bo dzięki swojej profesji zrobiła wiele dobrego. "Tańcząc w ciemnościach" ze znakomitą rolą Björk obejrzałam tylko raz. Nie oglądam filmów z pudłem chusteczek, ale na tym filmie płakałam jak pensjonarka na romansidle, choć nie jest to romans. Rzecz jasna oglądając go w nocy. Nie odważyłam się wrócić do tego filmu - jest tak przejmujący.  


Szanowni kształtujący program TV, szczególnie w kanałach filmowych: jest wiele wartościowych filmów, którymi można wypełnić czas antenowy. To nie tylko filmy typu "zabili go i uciekł". To nie tylko filmy, które znamy już na pamięć. Dajcie szansę - z korzyścią dla widzów - innym tytułom, w takim czasie antenowym, kiedy więcej osób ma szansę obejrzeć coś wartościowego. Czy tylko nocne Marki mają prawo obejrzeć coś innego niż "Seksmisję"? To niewątpliwie moje ulubione mistrzostwo świata, ale atakujące mnie co kilka dni.