Nic
nie wiesz – kup komórkę. Żaden problem – tylko wystukać
cyferki. Papier jest tylko makulaturą. Czas na e-demokrację.
Przecież, czy masz talent dowiesz się jak wygrasz konkurs sms.
Gdyńska
uczelnia wymyśliła konkurs sms-owy: „Wystartuj po studia dla
siebie i całej rodziny”. Co tydzień były do zdobycia: po
pierwsze - pakiet edukacyjny dla całej rodziny – studia
podyplomowe, szkolenia, wykłady, po drugie – nagrody
niespodzianki, po trzecie – w Wielkim Finale do wygrania studia na
wybranym kierunku tej uczelni. Organizatorzy zachęcają do wysłania
sms-a zgłoszeniowego na nr 7148 za 1,23 zł z VAT.
Plakat
z taką treścią (na zdjęciu) zauważyłam w drodze do pracy. Co mi
to przypomina? Hmmm..... Wiem! Głosowanie na to, kto będzie
reprezentował Polskę na festiwalu Eurowizji lub kto wygra „Mam
talent”. Albo: wyślij sms a przyślemy Ci wybrany dzwonek na
telefon. Albo: nocne programy w TV i zachętę – wyślij sms, a
wróżka przepowie Ci przyszłość. Albo: jeszcze bardziej nocne
programy - mrrrrr, wyślij sms (tym razem dużo droższy) barrrdzo
gorrrrące dziewczyny z Twojej okolicy czekają na Ciebie :)
Wiem,
to niby tylko zabawa w skojarzenia, a że tak mi się kojarzy płatny
sms na czterocyfrowy numer? Wolno mi. Dążę jednak do czegoś
innego. Od razu przyznaję się, że nie znam szczegółowego
regulaminu. Plakat odsyła po szczegóły na stronę uczelni, a tam,
przejrzawszy stronę główną nic o konkursie nie znalazłam. Nie
wykluczam, że jestem mało spostrzegawcza. Nie wiem jakie warunki
trzeba spełnić dodatkowo oprócz wysłania sms za 1,23 zł z VAT.
Natomiast skoro konkurs jest dla wszystkich, to zakładam, że każdy
może wygrać studia. Każdy, czyli nawet osobnik niezbyt lotny,
który zdał maturę tylko dzięki ściągom.
Za
czasów PRL-u fakt, że ktoś dostał się na studia budził
powszechny szacunek. Ludzie z tytułem magistra czy inżyniera –
tym bardziej. Tyle, że wtedy, żeby dostać się na studia
(wszystkie były bezpłatne) trzeba było naprawdę mieć coś w
głowie. Zdać trudne egzaminy, lub być olimpijczykiem z danego
przedmiotu. Obie te sytuacje wymagały wiedzy. Nie jest to pochwała
PRL-u tylko stwierdzenie faktów. Tak, wiem, że niektórzy dostawali
się na studia za łapówkę lub dlatego, że gorąco wstawił się
za nimi ktoś z partii, ale to były wyjątki. W tamtych czasach
człowiek po „ogólniaku” lub technik, słowem ktoś, kto zdał
maturę, był kimś, bo miał rzeczywistą wiedzę. I fachową
(technik) i ogólną. Bo odróżniał Broniewskiego od Mickiewicza.
Bo wiedział, czym impresjonizm różni się od kubizmu, a energia
kinetyczna od energii potencjalnej. Jeśli ktoś zostawał doktorem w
swojej dziedzinie, to naprawdę musiał mieć „tęgi łeb”.
Dzisiaj...
Dzisiaj człowiek z maturą jest nikim w sensie wykształcenia.
Znakomita większość młodych ludzi skończyła studia, tyle, że
gdyby stanęli w szranki z ludźmi „tylko z maturą” - ale tą
sprzed wielu lat – przegraliby. Doktorów mamy na pęczki. Za to
brakuje fachowców – rzemieślników, bo polikwidowano szkoły
zawodowe. Tylko co z tego wynika? Czy moje obserwacje są słuszne?
Dzisiaj nawet sekretarka (bez obrazy dla sekretarek – szanuję, bo
potrafią być nieocenione) musi często mieć skończone dwa
fakultety, znać pięć języków, nie wspominając o nogach po
szyję, bo to nie należy do tematu. Magister filolog siedzi na kasie
w sklepie, zarabiając marne grosze, a gość bez wykształcenia,
przyuczony do konkretnej pracy, przyzwoicie zarabia w firmie
produkującej okna (mimowolnie podsłuchana rozmowa fachowców tej
branży).
Dlaczego
wykształcenie jest coraz marniejsze? Bo może je zdobyć każdy. Nie
ważne co ma głowie, czy potrafi rzeczywiście myśleć, czy potrafi zaledwie stosować metodę „3 x Z” - zakuć, zdać,
zapomnieć. Ważne, żeby miał pieniądze na studia w niezliczonych
polskich uczelniach nastawionych na zysk. A jak dopisze szczęście,
to sobie studia wygra wysyłając sms za 1,23 zł.
Proponuję
przekroczyć kolejną granicę. Wybierajmy prezydenta RP przy pomocy
sms za 1,23 zł. Tak samo parlamentarzystów i samorządowców. Moja
propozycja ma w czasach kryzysu niewątpliwe zalety.
- Zyska budżet państwa (przecież na takich zabawach nieźle się zarabia).
- Frekwencja wyborcza będzie wysoka (łatwiej machnąć sms niż powlec się do lokalu wyborczego).
- Sporo zaoszczędzimy (wpisałam w wujka google hasło: „ile kosztują wybory parlamentarne” i pierwsze co znalazłam to strona www.wnp.pl i takie oto wyliczenie dotyczące roku 2011: „Tegoroczne wybory parlamentarne, jeśli będą jednodniowe, będą kosztowały 98,5 mln zł, a jeżeli dwudniowe 144,7 mln zł - podał sekretarz PKW Kazimierz Czaplicki. Zgodnie z ordynacją wyborczą koszty te pokrywane są z budżetu państwa.” Znaczy z naszych pieniędzy.
- A na dodatek efekt będzie taki sam. Jak zwykle Polską będą rządzić przypadkowi ludzie, niekoniecznie ci, którzy potrafią działać dla wspólnego dobra i są fachowcami w swojej dziedzinie, a jednocześnie menedżerami. Jedyną „zaletą” wielu naszych rządzących jest fakt, że zostali wykreowani przez media na tzw. znane osoby lub fakt, że mają takie same nazwiska, jak ci już znani. Przykładem może być poseł Ryszard Kaczyński z Rumi, który w roku 2005 startował z listy PiS i wszedł do sejmu. Ciekawe dlaczego? Nazwisko nikomu nieznane :) Przejrzyjcie na stronie sejmu nazwiska posłów, o których niewiele było potem słychać, choć nazwiska znajome.
To
może lepiej wybrać takich jednokomórkowców kilkoma milionami
komórek – podobne, ale chyba mniejsze ryzyko błędu.
A jak tam u Was? Też wygraliście już studia za sms-a? Jeśli ktoś ma ochotę napisać co na ten temat myśli i nie widzi okienka do komentowania - wystarczy kliknąć poniżej w "brak komentarzy". Okienko się pokaże. Może poprzecie akcję "poseł za sms-a"?
A jak tam u Was? Też wygraliście już studia za sms-a? Jeśli ktoś ma ochotę napisać co na ten temat myśli i nie widzi okienka do komentowania - wystarczy kliknąć poniżej w "brak komentarzy". Okienko się pokaże. Może poprzecie akcję "poseł za sms-a"?
Następnym krokiem w takich "promocjach" powinny być studia w których student rozpoczynając studia, ma już zaliczony jeden semestr gratis, albo najlepiej niech od razu zrobią akcję dyplom za sms:)
OdpowiedzUsuń