Jeśli
dziecko boi się dentysty, to jest molestowane seksualnie, lub jest
ofiarą przemocy domowej – to wnioski z raportu przygotowanego pod
patronatem rzecznika praw dziecka i zamieszczonego na jego oficjalnej
stronie. W życiu nie słyszałam większej bzdury. Świat zwariował.
Współautorami
raportu – według mediów - są
brat i bratowa rzecznika. Ciekawe czy te bzdury napisali
charytatywnie, czy też na tym sporo zarobili? Ale to zupełnie inny
problem.
Tylko
dwa cytaty z raportu: „Problemy z zachowaniem na fotelu
stomatologicznym (strach, niechęć do otwierania jamy ustnej) mogą
świadczyć o znęcaniu się psychicznym opiekuna nad dzieckiem,
stosowaniu przemocy, a wreszcie wykorzystywaniu seksualnym” oraz
„Strach i niepokój dziecka na fotelu dentystycznym, a dodatkowo
nieradzenie sobie z zachowaniem dziecka, mogą świadczyć o przemocy
psychicznej stosowanej przez rodziców wobec dzieci”.
Szczerze
mówiąc nie znam dziecka, które po poznaniu rozkosznych doznań,
jakie daje wiertło wgryzające się w ząb, nie bałoby się
dentysty. W moich czasach szkolnych, kiedy w każdej szkole był
gabinet stomatologiczny, a do klasy wchodziła asystentka „oprawcy”,
absolutnie cała klasa doznawała jakiegoś dziwnego paraliżu na jej
widok. Paraliż mijał dopiero wtedy, kiedy asystentka obwieściła
kto jest „ofiarą” i wyprowadziła biedaka na „męki” na
fotelu dentystycznym. Nie przypuszczam, żeby dzisiaj było inaczej,
choć... Już rozumiem, dlaczego dzisiaj rzadkością jest stomatolog
w szkole. Rząd zlikwidował je po to, żeby nikt nie dowiedział się
ile dzieci jest krzywdzonych :)
Szczerze
mówiąc znam również spore grono dorosłych, którzy panicznie
boją się dentysty. Jeśli ktoś ma kasę, a chodzi totalnie
szczerbaty, to nie ma innego wytłumaczenia. W
związku z tym – zgodnie z wnioskami z raportu – rozumiem, że
wszystkie dzieci i sporo dorosłych było, lub jest molestowanych
seksualnie, albo doznało (doznaje) przemocy w domu.
Świat
zwariował. Wylaliśmy dziecko z przysłowiową kąpielą.
Dawno,
dawno temu, kiedy dzieciak płakał, bo przewrócił się, albo było
mu smutno, dorosły (nawet obcy) najzwyczajniej na świecie przytulał
małą płaksę i było to najlepsze lekarstwo. Było też wielu
„zboczeńców”, którzy potrafili pocałować (w sensie cmoknąć)
stłuczone kolanko, łokieć albo nabitego guza, wypowiadając
magiczne zdanie: „Do wesela się zagoi”. I płacz ustawał, nawet
ból wydawał się mniejszy. Dzisiaj, w amoku doszukiwania się
wszędzie gwałtu i zbrodni, na takie zachowanie pozwolą sobie
nieliczni odważni.
Ostatnio
trafiłam w sieci na dyskusję dotyczącą pedofilii. Rodzice
zastanawiali się, gdzie jest granica między dobrem a złem. Jeden z
ojców pytał: „Czy powinienem kąpać córkę? Jeszcze nie potrafi
sama się umyć, bo ma 1,5 roczku. Kocham ją bardzo, ale co będzie
jeśli – teoretycznie – żona się na mnie wkur..., zrobi zdjęcie
niby do domowego albumu (ja i goła córka w wannie, którą siłą
rzeczy dotykam), a potem trafię do sądu jako pedofil?” Brzmi
przesadnie? Nie w dzisiejszych czasach.
Nie
bronię pedofilów. Pedofilia to najcięższa zbrodnia przeciwko
dziecku, bo je okrutnie krzywdzi. Dosłownie – w sensie bólu
fizycznego. Niewyobrażalnie też niszczy jego psychikę.
Powoduje problemy i koszmary, które prawdopodobnie będą mu
towarzyszyć do końca życia. Takich dorosłych zwyrodnialców
należy bezwzględnie i ciężko karać.
Mówię
tylko, że tkwimy po uszy w oparach absurdu. Dzieciom potrzebna jest
też czułość, a doszukiwanie się dosłownie wszędzie
molestowania seksualnego świadczy chyba o tym, że zbyt wielu
dorosłych ma problemy ze swoją seksualnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz